- Jakie będą skutki Euro? Będzie pełno potłuczonych butelek, zdemolowanych przystanków, ludzi zarażonych chorobami wenerycznymi i kobiet przywiezionych do seksusług. To jest samczy, infantylny i idiotyczny kult igrzysk, które nie mają żadnego celu poza tym, żeby ci mężczyźni mieli frajdę - mówiła Kazimiera Szczuka, znana działaczka feministyczna, w audycji "Sterniczki" w radiowej "Jedynce". - To całe Euro 2012 to jest jedno wielkie oszustwo - uważa Szczuka - My, jako społeczeństwo nic nie będziemy z tego mieli. Feministki od początku mówiły, że to jest tylko dla facetów, że to jest wielki biznes, że nie utrzymamy tych wszystkich obiektów. Te pieniądze są wyrzucone poza te społeczne także: "Była lewica kawiorowa, teraz jest terrorystyczna". Kim są ludzie Krytyki Politycznej?Opisała, jak jej zdaniem będą wyglądały skutki Euro 2012. - Będzie pełno potłuczonych butelek, zdemolowanych przystanków, ludzi zarażonych chorobami wenerycznymi i kobiet przywiezionych do seksusług. To jest samczy, infantylny i idiotyczny kult igrzysk, które nie mają żadnego celu poza tym, żeby ci mężczyźni mieli frajdę - także: Szczuka o wejściu Ruchu Palikota do Sejmu: Krytyka Kościoła wreszcie nie brzmi jak bicie piany- Nieszczęście się stało, że wygraliśmy tę rywalizację o Euro 2012. Jest kryzys, wydaliśmy kupę pieniędzy po nic. Nawet Donald Tusk przyznał, że nie starałby się o to, tylko musiał to przejąć - się z nią posłanka Ruchu Palikota, Anna Grodzka. Według niej pieniądze wydane na EURO "zostały zmarnowane".Czytaj także: Szczuka: Papież na starość był dziecinny i próżny. Uwielbiał tłumKatarzyna Bratkowska, reprezentująca Porozumienia Kobiet 8 Marca, powiedziała, że zachowanie władz przypomina zachowanie człowieka, który “ogląda mecz na wielkiej plazmie, kiedy ludzie pod jego opieką nie mają co jeść." WR Źródło: POLSKIE RADIO
SEBASTIAN Powoli wsadziłem go do wypełnionej wodą wanny, po czym wycofałem się do drzwi. -Jak będziesz potrzebował pomocy, nie wstydź się mnie zawołać- powiedziałem spokojnie, po czym wycofałem się z pomieszczenia, przymykając drzwi. Biedny dzieciak, żeby nawet nie mieć siły wejść samodzielnie do wanny, albo chociażby zdjąć z siebie ubrań... Przejmujące współczucie ogarnęło moje serce gdy ponownie pomyślałem, o tym jak musi się czuć. Gdyby mój syn znalazł się w podobnej sytuacji.. nie .. Nie jestem w stanie sobie tego nawet wyobrazić... Wzdychając usiadłem na pobliskim krześle, żeby w razie potrzeby usłyszeć wołanie Damiana. -Sebastian..- po mniej więcej piętnastu minutach, usłyszałem jego cichy głos dochodzący zza drzwi. Szybko podniosłem się i bez wahania wkroczyłem do pomieszczenia. Chłopak siedział zawstydzony w wannie, z której wcześniej spuścił już wodę. -Mógłbyś mi podać ręcznik?- zapytał unikając mojego spojrzenia. Wiedziałem, że czuje się niezręcznie. W końcu siedzi kompletnie nagi przy parę lat starszym mężczyźnie, już pomijając fakt, że jestem jego nauczycielem... Patrzyłem więc tylko na jego twarz, próbując powstrzymać się od puszczenia zmartwionego spojrzenia w kierunku jego posiniaczałego ciała. Trzeba będzie go później od nowa wysmarować maśćmi przeciwbólowymi... -A dasz radę się w ogóle nim wytrzeć?- zapytałem powiątpiejąco, zbliżając się do niego z ręcznikiem w dłoni. Nie otrzymałem jednak żadnej odpowiedzi. I tak nie musiałem.. "Nie da rady..." dobrze to wiedziałem..- Podniosę cię i postawie na posadzce- powiedziałem szybko wyjmując go z Spróbuj się nie chwiać i stać prosto, a ja cię wytrę. Damian posłusznie wyprostował się, opierając się jedną ręką o ścianę i wlepił wzrok w kafelki pod nogami, aby nie musieć na mnie patrzeć. Dokładnie wysuszyłem jego ciało, próbując zrobić to równocześnie jak najszybciej, po czym zawiązałem na nim ręcznik i podniosłem go wynosząc z łazienki. ********************************************************************************* DAMIAN Wstydziłem się choć wiedziałem, że on i tak nie patrzy na moje ciało w sposób w który chciałbym aby na nie patrzył. Gdy tylko położył mnie spowrotem na łóżku, podszedł do pobliskiej szafy i wyjął kilka ubrań, w które następnie mnie ubrał. Z bielizną co prawda poradziłem sobie sam, pośród miliona jęknięć i stęków... Chciałem przynajmniej jedną rzecz zrobić samodzielnie. Później wyjął dobrze mi już znane maście i bandaże, po czym już drugi raz dzisiejszego dnia począł zajmować się moimi siniakami, podwijając moją bluzkę do góry. -Dziękuję- wyszeptałem, gdy po chwili skończył już opatrywanie i po prostu siedział koło łóżka, wpatrując się we mnie się stało?- zapytałem gdy po dłuższej chwili w pomieszczeniu nadal panowała tylko głucha cisza. -Czy...- odezwał sie lecz nagły pisk odwrócił naszą uwagę. Do pokoju wpadł roześmiany Kamilek z trzema dużymi misiami w ręku. Chichocząc wskoczył na łóżko oddając nam po jednym misiu. -Pobawmy się!!- krzyknął siadając koło mnie z Skoro nie możesz sie ruszać bo masz kuku, możemy się pobawić tutaj.. -A w co chcesz się bawić?-zapytałem z ciekawością wpatrując się w podarowanego mi misia. Był średniej wielkości, brązowy z małą ciemną łatą na lewym oku. Za to miś którego otrzymał Sebastian, był cały czarny, aż dziwne jak bardzo do niego pasował. Zafascynowany patrzyłem jak z uśmiechem tarmosi misia i macha nim Kamilkowi tuż przed twarzą, na co Kamilek śmieje się i chowa za moją ręką. -W dom- zachichotał ponownie gdy Sebastian zamachał mu misiem przed będziesz mamą, tata będzie tatą a ja synkiem- powiedział i usiadł mi na kolanach udając, że wspina się misiem na wielką górę z kołdry. Usmiechnąłem się i skinąłem głową przyłączając się do zabawy. Kamilek naprawdę był wspaniałym dzieckiem. Gdybym kiedykolwiek chciał związać się z dziewczyną co jest raczej niemożliwe, i mieć dzieci.. Chciałbym mieć syna takiego jak on. ****************************************************** SEBASTIAN Po zabawie położyłem Kamilka spać w jego pokoju, i zostawiłem śpiącego już Damiana w swojej sypialni. Po czym poszedłem do salonu i położyłem się na kanapie. Z samego rana wstałem i zrobiłem jajecznicę oraz spokojnym krokiem skierowałem się w stronę reszty domu obudzić swoich podopiecznych. Damian nadal ledwo stał na nogach, lecz widać było że czuje się lepiej niż wczoraj. W sumie jeśli chodził powoli, to nie miał problemu z utrzymaniem równowagi. Dzisiejsza pobudka była bardzo przyjemna. Śniadanie jedliśmy w miłej atmosferze żartów i chichotów Kamilka, gdy nagle dosyć brutalne walenie w drzwi przerwało nam naszą sielankę. -Pójdę sprawdzić kto to...- stwierdziłem, szybko podnosząc się z miejsca i kierując w kierunku drzwi wejściowych. Z głębokim westchnieniem otworzyłem drzwi mierząc przybyłego mężczyznę spojrzeniem. -Z kim ma..?-zapytałem urywając w połowie gdy rozpoznałem stojącego naprzeciwko mnie Czemu zawdzięczam przyjemność pana obecności?- zapytałem zdenerwowany patrząc na widocznie wkurzonego grubego mężczyznę. Bez wątpienia osobą właśnie przede mną stojącą był nie kto inny a ojciec Damiana. -Niech pan nie udaje kretyna..- warknął na co ja otworzyłem szerzej oczy wielce zszokowany jego postawą. Nie zdążyłem nawet w pełni wyjść z szoku gdy poczułem jak odepchnął mnie w bok i szybkim krokiem wszedł do mojego domu. -Co pan robi?!- wrzasnąłem zdenerwowany gdy rozjuszony wpadł do kuchni stając przed przestraszonym Damianem. -Gówno to cię obchodzi!-wrzasnął na mnie, po czym brutalnie złapał Damiana za ramiona i cisnął nim w pobliską ścianę, przygniatając go do niej swoim ciężarem. Nawet z odległości kilku metrów czuć było od niego wyraźną woń alkoholu...Stałem jak sparaliżowany obserwując wydzierającego się mężczyznę.. -Ty kurewska cioto!! Czy nie nauczyłem cię przez te lata, że masz się kurwa nigdzie nie szlajać?! Co ty sobie myślisz?! Że znajdziesz sobie jebanego frajera, dasz mu dupy, a on cię przede mną ukryje?!-widziałem jak ponownie wali jego ramionami w ścianę i nagła fala wściekłości jaka mnie ogarnęła widząc jego skrzywioną z bólu twarz i słysząc te wszystkie wulgarne słowa ze strony jego własnego ojca, podbiegłem do nich i gwałtownym ruchem odsunąłem faceta na bok. -To jest pański syn! Jak pan śmie tak się do niego zwracać!- wrzasnąłem nie mogąc pojąć jak można tak bardzo nienawidzić własnego syna. -Odpierol się!!- krzyknął chcąc jeszcze raz doskoczyć do Damiana. Lecz tym razem nie pozwoliłem mu zrobić nawet małego kroku w jego stronę. Sam pchnąłem go dość brutalnie na ścianę i wlepiłem w jego twarz wkurzone spojrzenie. Widziałem jak wreszcie skupia uwagę wyłącznie na mnie, a jego oczy błyszczą od ledwie wstrzymywanej furii. Kątem oka zauważyłem przestraszonego Kamilka chowającego się za kuchennym stołem. -Pan niech się lepiej nie wtrąca- warknął widocznie powstrzymując się od użycia Jeśli za chwilę, nie pozwoli mi pan wyjść z moim synem z tego domu. Po prostu zadzwonię na policję i oskarżę pana o przytrzymywanie mego syna wbrew jego woli. Powieka drgnęła mi niebezpiecznie, gdy powstrzymałem odruch uderzenia tego frajera. -Niech Pan lepiej mnie posłucha. Nie ma prawa pan wzywać na mnie policji, to ja raczej mogę wezwać ją na pana. Za wtargnięcie bez zgody do mojego mieszkania i napadnięcie mojego podopiecznego....- warknąłem powoli przybliżając się do jego A już na pewno to JA mogę wezwać na pana policję... za katowanie dziecka. Ile lat grozi za takie przestępstwo hmmm osiem? A może się mylę?! Facet drgnął zaskoczony, ale nie trwało to zbyt długo. Już po chwili spowrotem patrzył się na mnie kompletnie wkurwiony, zaciskając dłonie w pięści. -Aha no dobrze.. Więc tak tu pogrywamy? W porządku, jeszcze zobaczymy kto tu będzie mądrzejszy..-warknął z kolei znowu odwracając wzrok w kierunku siedzącego pod ścianą A ty gówniarzu, nigdy więcej nie waż się pokazywać w moim domu.. Jeśli pewnego dnia spotkamy się przypadkiem na ulicy, możesz być pewny, że wyjdziesz na tym gorzej niż kiedykolwiek.. W sumie i tak nic nie straciłem, byłeś jedynie pierdolonym ciężarem, który czasem odwdzięczał się tym, że mogłem czasami porządnie skopać mu dupę. Zdychaj sobie tutaj pieprzona cioto..- wysyczał i po drodze waląc mnie z bara, wymaszerował z mojego domu. **************************************************************************************** DAMIAN Bałem się, tak przeraźliwie bałem się, że mój ojciec zapragnie skrzywdzić kogoś poza mną. Kamilka, Sebastiana.. Czułem woń alkoholu gdy swoim potężnym cielskiem przygniatał mnie do ściany, a jedyne co widziałem to jego duże przekrwione oczy wpatrujące się we mnie z furią. Nienawidziłem go, tak bardzo nienawidziłem, a równocześnie nie mogłem nic poradzić na to, że raz po raz walił mną w ścianę wykrzykując te wszystkie słowa. Jeśli kiedykolwiek miałbym szansę mu dokopać, z przyjemnością bym z niej skorzystał. Odwdzięczył się za te wszystkie lata poniżania i udręki... Z niedalekiej odległości, słyszałem przestraszony płacz Kamilka, i tak bardzo żałowałem, że nie mogę go w tej chwili przytulić. Słyszałem kłótnię i wrzaski Sebastiana oraz mojego ojca jak przez mgłę. Nie zwracałem na nie uwagi, skupiając się na płynących po mojej twarzy łzach. Niby jego słowa do mnie nie trafiały, a jednak czułem przeraźliwy ból za kazdym razem jak otworzył usta. -Zdychaj sobie tutaj pieprzona cioto..- usłyszałem jego ostatnie słowa i trzask wejściowych drzwi. Z jękiem zwinąłem się pod ścianą, słysząc jak spanikowany Sebastian zaczyna uspokajać zaszlochanego Kamilka.. Biedny maluch, musiał być świadkiem całego zdarzenia.. To moja wina, że płacze. To moja wina, że się przestraszył i to moja wina, że Sebastian musiał kłócić się z ojcem...Wszystko moja wina.. -Damian?- usłyszałem ostrożny głos Sebastiana gdzieś w moim pobliżu. -Damian?? Nie mogłem odpowiedzieć, ledwo starczało mi sił na krztuszenie się własnymi łzami. Czułem jego dłoń klępiącą mnie pocieszająco po plecach. -Nie masz czym się martwić, on juz tu nie wróci.. -..... -Już nigdy nie będziesz musiał go znosić, wreszcie będziesz miał normalne życie.. -Normalne życie?! Co ty nazywasz normalnym życiem?? Bycie bezdomnym? Nie rozumiesz?! Ja nie mam ani domu, ani pieniędzy ani nawet własnych rzeczy! Dla mnie to koniec..- wykrzyczałem z trudem przełykając Nie mam innej rodziny, nie mam gdzie iść.. Czułem jak silne dłonie zaciskają się niemal boleśnie na moim ramieniu, zmuszając mnie do podniesienia wzroku. -Przecież masz gdzie mieszkać.. Dopóki nie wyjdziesz na swoje, zostaniesz u mnie. W końcu jestem twoim opiekunem. "Opiekunem, właśnie.. Problem jest w tym że dla mnie się na niego nie nadajesz, bo wcale na ciebie tak nie patrzę"pomyślałem krzywiąc się lekko. -I jak ty to sobie wyobrażasz?! Nie zarabiasz dużo, pewnie masz problem z opiekowaniem się własnym synem, a teraz na karku będziesz miał jeszcze mnie.. To nie jest takie proste- wyjąkałem czując ponownie zbliżające się Tak się nie da, będę dla was tylko ciężarem... Słyszałem głuche pacnięcie gdy czyjeś ciało usiadło koło mnie na podłodze i poczułem jak silne ramiona unoszą mnie i kładą na swoich kolanach. Doceniałem jego pocieszenie, choć za każdym razem gdy mnie dotykał, czułem przeszywający mnie ból. -Jesteś zwykłym dzieckiem, a nie ciężarem.. Przecież nie mogę ci pozwolić mieszkać na ulicy.. Zostaniesz tutaj i koniec, a poza tym twoja obecność nie jest problemem. Kamilek często musi zostawać sam na dłużej, gdy ja zostanę w szkole, ty mógłbyś się nim opiekować. To byłoby bardzo pomocne..A o pieniądze nie ma co się martwić, bo wcale aż tak mało nie zarabiam.. Rozumiesz? Wziąłem głęboki wdech powoli trawiąc jego słowa. -Dobrze mogę tu zostać, ale muszę zacząć pracować, przynajmniej płaciłbym wam za wynajem jakiegoś pokoju albo coś... Sebastian zmierzył mnie zimnym spojrzeniem. -Chyba sobie kpisz?! Nie będziesz pracował, nie ma nawet takiej opcji. Zostajesz tu i opiekujesz się Kamilkiem tyle wystarczy, zrozumiałeś? -Tak zrozumiałem- odparłem po części zadowolony, a po części dziwnie smutny. Tak dużo dla mnie zrobił, a ja nawet nie mam jak się odwdzięczyć. -Zostajesz?- usłyszałem cichy głosik po mojej drugiej stronie. -Wygląda na to, że tak- powiedziałem z lekkim poczuciem winy patrząc na zaschnięte już ślady łez na policzkach malca. Kamilek jednak tym razem nic nie powiedział. Zdziwiło mnie to trochę, bo zazwyczaj paplał jak najęty, ale tym razem stał tylko a jego oczy stawały się coraz bardziej szkliste. -To dobrze, nie wracaj już do tego złego pana- wyszlochał pocierając małymi piąstkami zapłakane Nigdzie nie odchodź- zawył wieszając mi się na szyi. Moje serce zabiło szybciej ogarnięte czułością gdy czułem przy sobie te małe kochane ciałko, które chciało abym z nimi został. Chciało abym ich nie opuszczał. Po raz pierwszy czułem, że ktoś naprawdę pragnie abym istniał. Że ktoś naprawdę pragnie mojej obecności. Po raz pierwszy poczułem, że może wszystko się jeszcze ułoży.
[Em C G D Am] Chords for Bonson x TMK aka Piekielny - Złamane Serce (BraKe Blend) with Key, BPM, and easy-to-follow letter notes in sheet. Play with guitar, piano, ukulele, or any instrument you choose. {"type":"film","id":805,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Tylko+dla+twoich+oczu-1981-805/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum filmu Tylko dla twoich oczu 2018-12-11 15:36:42 Znakomicie nakręcony, trzymający w napięciu, z ciekawą, oryginalną intrygą. Jak zwykle świetne lokacje i piękne kobiety. A Moore w roli Bonda, to klasa sama dla siebie. kinoman77_filmweb Podzielam tę opinię. Obok "Szpiega..." jest to chyba najlepszy Bond z udziałem Moore'a. Wspaniale tu zagrał, choćby dlatego, że podszedł do roli na poważnie. wojteczek Zgadza się. Dodałbym do listy jeszcze Zabójczy Widok" Mimo ponad 50-tki na karku Moore trzyma się w nim świetnie, a i sam film jest znakomity. kinoman77_filmweb To prawda. Też trochę stonował w tym filmie swoją rolę względem poprzedniej części, czyli "Ośmiorniczki". Wyszło bardzo dobrze, chociaż partnerka okazała się dość nijaka. kinoman77_filmweb Mnie trochę wynudził ten odcinek wogóle jakiś taki dziwny odcinek ale piękna dziewczyna 007 taka normalna a nie lalka barbie Wszystko Od Nowa by Skor, Edzio "Wszystko Od Nowa" is Polish song released on 08 April 2021 in the official channel of the record label - "SzUsty". Discover exclusive information about "Wszystko Od Nowa". Explore Wszystko Od Nowa lyrics, translations, and song facts.Chords for Dawid Podsiadło - Czuję Się Gorzej (Szusty Blend).: F#m, D, A, E. Play along with guitar, ukulele, or piano with interactive chords and diagrams. Includes transpose, capo hints, changing speed and much more.
Czyli moje wrażenia po przeczytaniu książki „Szczęśliwa skóra“. Wrażenia bardzo negatywne, ponieważ, mimo początkowego entuzjazmu do tej lektury, finalnie książka mnie rozczarowała i właściwie nie znalazłam w niej wiele odkrywczej i wartościowej treści. Przynajmniej z mojego punktu złego były dobre początki. Podobało mi się, że autorka proponuje holistyczne podejście. Że nie jest tylko teoretykiem, ale też praktykiem i to, że tak powiem, na dwóch płaszczyznach. Raz, że miała problemy ze swoją skórą, z którymi uporała się sama. Dwa, że założyła firmę produkującą kosmetyki organiczne. No… i to właściwie tyle dobrego. Już w czasie lektury wstępu, w którym autorka opowiada historię swojej skóry, nastąpił pierwszy zgrzyt: Odstawiłam wszystkie kosmetyki pielęgnacyjne i leki. Byłam zupełnie saute. Pomyślałam sobie, że może i zostanę już na zawsze singielką [ !!! ], a ludzie będą unikali mojego towarzystwa, ale przynajmniej nic nie będzie mnie już ta „cudowna metoda” „zszokowała” autorkę, a ponieważ „wiedziała już wszystko o holistycznej pielęgnacji”, powędrowała do kuchni, żeby zaaplikować oliwę z oliwek na swoją wysypkę, ogolić nogi przy pomocy oleju kokosowego i przepłukać włosy octem jabłkowym. A stąd dzielił ją już tylko krok od założenia firmy, w której tworzyła proste receptury kosmetyków ze składników znalezionych we własnej nawet jeśli wziąć pod uwagę, że książka powstała w USA w 2015 roku, czyli w innych realiach niż polskie i dość dawno temu, nawet jeśli przez te lata na rynku kosmetycznym zaszły ogromne zmiany, to i tak, jak dla mnie, autorka brzmi muszę używać kosmetyków, żeby nie zostać biedną, porzuconą singielką? Serio: muszę ? To jest retoryka, która bardzo mnie w tej książce drażni – ja jako Czytelnik jestem zagubiona, sfrustrowana, zniechęcona i pełna żądań, a autorka wie wszystko i rozwiąże wszystkie moje problemy przy pomocy oleju kokosowego, oliwy i octu… Bo wszystko, co do tej pory słyszałam, było oszustwem, jestem więźniem swoich potrzeb, których nawet nie rozumiem, a autorka nauczy mnie wszystkiego, co najlepsze i czego nie usłyszę w reklamach kremów odmładzających i nie przeczytam w magazynach dla zrozumieć, że życie nie jest fair i jedząc pizze będę gruba i nie dbając o ciało i skórę będę nieatrakcyjna. Muszę skonfrontować się z rzeczywistością i stawić jej czoło. Oczywiście, pod rękę z autorką, która pomoże mi zrozumieć, co jest dla mnie najlepsze. Taka jest tu cały czas forma komunikacji z Czytelnikiem. Rodem z magicznego poradnika o kontra światJest obowiązkowy, krótki rzut oka na skórę, jej budowę i sposób funkcjonowania. Jeśli posiada się minimalną wiedzę w tym temacie, rozdzialik ten nic nowego nie wniesienie. Podobnie jak dosłownie 2-3 zdaniowe definicje paru dolegliwości skórnych takich jak trądzik czy łuszczyca, które to definicje są potrzebne autorce tylko do tego, żeby sprowadzić je do prostej konkluzji – dermatologia ani nie jest w stanie określić przyczyn powstawania tych dolegliwości ani wdrożyć skutecznego autorka nieco się zapętla między pretensjami do Czytelników, że zbyt rzadko odwiedzają dermatologów, a pretensjami do dermatologów, że przepisują leki zamiast… no nie wiem? Oleju kokosowego? Ci dermatolodzy też w końcu wychodzą na się później okaże, autorka kolejny raz jest najmądrzejsza, bo odkryła, a przynajmniej brzmi, jakby właśnie odkryła, że przyczyną tychże dolegliwości skórnych są zaburzenia hormonalne, procesy zapalne i osłabienie systemu immunologicznego. I tu kosmetyki nie pomogą. Zdrowa skóra to zdrowy organizm. Pomoże dieta i zrównoważony styl życia. Słuszne podejście moim zdaniem, ale uważam, że autorka nieco jednak przecenia znaczenie diety nie doceniając jednocześnie roli właściwej pielęgnacji. A, no i znów czepnę się formy przekazu – odkrywanie znów te drażniące tony – autorka robi z Czytelnika paranoika, który ma obsesję na punkcie swojej skóry, wstydzi się jej i nienawidzi, bo prasa nauczyła go wyidealizowanego podejścia. Autorka niby pomoże ten wstyd pokonać, a jak przeczytam książkę, to będę czuła mniej niepokoju w stosunku do swojej skóry i odzyskam nad nią kontrolę… O ile, rzeczywiście, wyphotoshopowane celebrytki nie pomagają w akceptacji własnych niedoskonałości, o tyle ta książka też bynajmniej nie jest narzędziem, które mogłoby w czymkolwiek pomóc. Moim zdaniem, rzecz być najlepszą wersją siebie. Hasło skądinąd dziś popularne. Żeby to osiągnąć, muszę spojrzeć na siebie jako polega na tym, że ludzie uważają, że wszystko, co kiedykolwiek usłyszeli lub przeczytali na temat skóry lub diety, ma zastosowanie w ich indywidualnym przypadku. Kiedy usłyszą, że gluten szkodzi, natychmiast dostrzegają u siebie objawy nietolerancji tego składnika. Gdy wyczytają, że stres i poziom hormonów mają negatywny wpływ na skórę, każdy pryszcz staje się objawem zestresowania lub zaburzeń hormonalnych (…) Może i gluten nie jest naszym przyjacielem, ale w większości wypadków jedzenie chleba nie jest najgorszą rzeczą, jaką możemy zrobić swojej skórze. Kobiety o promiennej, zdrowej cerze nie są wolnymi od stresu, nigdy niemiesiączkującymi robotami na diecie w tym sporo prawdy. Podoba mi się holistyczne spojrzenie, jakie autorka proponuje – spojrzenie, które obejmuje rzut oka na przeszłość, styl życia i dietę rozumiane bardzo szeroko. Jednak nie jest to spojrzenie w żadnej mierze odkrywcze, a cały ten rozdział jest, według mnie, strasznie rozwlekły, nużący i pełen powtórzeń. Można by to wszystko skrócić co najmniej o dieta, dieta…Później autorka skupia się na diecie i wychodzi z propozycją prowadzenia dziennika odżywiania oraz stworzenia na jego podstawie swojej optymalnej diety poczynając od diety eliminacyjnej. Bardzo szczegółowo omawia, jak się do tego zabrać oraz jak przeanalizować taki dziennik, włącznie z przykładową analizą dzienników jej klientek. O ile sam dziennik może być bardzo pomocny, o tyle rady autorki nie są specjalnie pomoce, raczej trywialne i na poziomie – jedz to, po czym czujesz się dobrze… Plus lanie wody w postaci przykładów i historii klientów, którzy pod piórem autorki nie sprawiają wrażenia specjalnie bystrych i potem znów jest o diecie. O diecie, o diecie i jeszcze raz o diecie. Trochę o makroelementach i więcej o mikroskładnikach, które ujęte są nawet w poręczną postać tabeli z informacjami o tym, jak wpływają na nasze ciało i skórę oraz w jakich pokarmach można je znaleźć. Jest lista produktów, które autorka poleca ( zieleninę, szczególnie jarmuż i pokrzywę; owoce; tłuszcze z naciskiem na olej kokosowy, oliwę z oliwek, masło, awokado, sardynki; potrawy kiszone i fermentowane; przyprawy i wodę ) oraz parę prościutkich przepisów, co z tymi produktami zrobić np. chipsy z jarmużu, majonez, domowe mleko orzechowe. Jest również dla kontrastu czarna lista pokarmów, które szczególnie autorkę gryzą ( mleko, także sojowe, smażeninia, przetworzone produkty i dania gotowe, alkohol i .. trzecia porcja czegokolwiek, co już się zjadło). Wszystko to znowu opisane jest dość rozwlekle i nieciekawie… A teraz w końcu przechodzimy do kosmetyków!Trochę późno, jeśli wziąć pod uwagę podtytuł książki „Naturalny program domowej eko-pielęgnacji”, a jesteśmy już na 134 stronie z 240 stron tekstu ( nie licząc indeksu, bibliografii i podziękowań). Rozdzialik pod tytułem „Brzydota przemysłu kosmetycznego” jest zaskakująco krótki i wnosi zaskakująco niewiele. Jest trochę o sytuacji prawnej w USA i o „najgorszych składnikach w historii”. Opis tych składników zrobiony jest w telegraficznym skrócie, bez żadnego odwołania do badań, dosłownie trzy stronki… Ja się nic nowego z tego nie dowiedziałam, podobnie jak z kilku słów, jakie autorka poświęciła analizie INCI… Zresztą słowo analiza jest tu mocno na wyrost… Szczerze mówiąc, na tym etapie lektury nie oczekiwałam już wiele od tej książki, miałam jej powyżej uszu i zastanawiałam się, czy dobrnę do końca i czy jest sens poświęcać na to czas…Przeczytałaś już ponad połowę książki, a ja jeszcze nie powiedziałam Ci nic o produktach służących do pielęgnacji skóry. Istnieje ku temu kilka powodów. Przede wszystkim łatwo zignorować znaczenie diety oraz stylu życia i zamiast tego skupić się na poszukiwaniu kosmetyków, nawet kiedy to, co jemy i jak żyjemy, wywiera na naszą skórę zdecydowanie większy wpływ niż jakikolwiek krem. Kosmetyki to naprawdę bardzo mały kawałek tej układanki (…)Tak autorka tłumaczy ten stan rzeczy. Kilka stron później sama sobie zaprzeczy pisząc o własnej sytuacji „Robiłam wszystko według instrukcji: jadłam tylko zdrowe rzeczy, codziennie ćwiczyłam i używałam naturalnych produktów. A jednak nadal walczyłam z trądzikiem, zapaleniem mieszków włosowych i swędzącą skórą głowy”. Czyli jednak te kosmetyki to nie taki drobiazg… Niejednokrotnie podczas lektury tej książki mam wrażenie, że autorka lubi upraszczać sprawę. Dobiera tylko takie argumenty, jakie w danej chwili pasują jej do wywodu, ignorując zupełnie złożoność kwestii, którą przedstawia i mechanicznie powtarzając jednocześnie, że wszystko nie jest takie proste, ale ona nas ocali…Nadciąga pomoc…!Pierwszą metodą ratunkową ma być detoks kosmetyczny wdrożony chociaż na kilka dni. Natychmiastowy i radykalny lub łagodniejszy trzyetapowy, dla tych biednych niewolników, którzy są uzależnieni od kosmetyków… Osobiście, jestem przeciwniczką detoksu. Uważam, że jeśli odstawi się wszystkie kosmetyki i skóra będzie w lepszym stanie, to nie świadczy o tym, że skóra w ogóle nie potrzebuje kosmetyków, tylko że nie potrzebuje tych, które stosowało się przed detoksem. Słowem, pielęgnacja była źle ustawiona. Wniosek, jaki wyciąga autorka – że wszystkie kosmetyki są be! i trzeba postawić na olej kokosowy, jest, moim zdaniem, mocno przesadzony. Ale autorka już przyzwyczaiła mnie do tego, że przesadzać lubi. Każe myć twarz i włosy samą wodą, ale pozwala używać antyperspirantu…Druga metoda ratunkowa, którą autorka proponuje, to, analogicznie do dziennika odżywiania, prowadzenie dziennika kosmetycznego. To, moim zdaniem, dobry pomysł, by zdać sobie sprawę czego i po co się używa. Ponownie autorka podpowiada, na co zwrócić uwagę przy prowadzeniu dziennika, ale ponownie nie są to zbyt odkrywcze myśli np. że znaczenie mają nie tylko kosmetyki, ale też środki piorące i to jak często dotyka się twarzy. Znów są przykłady analizy dzienników wreszcie trzecia droga ratunku to tworzenie własnych kosmetyków w domowym zaciszu. Tu autorka proponuje 10 bazowych składników, z wyborem których zupełnie nie mogę się zgodzić. Drobnoziarnista sól morska, którą niby miałabym wcierać w trądzik – matko, jak to wysusza i piecze, jeśli macie rozognione zmiany. Ponadto, peelingowanie skóry z aktywnym trądzikiem peelingiem mechaniczym może doprowadzić do jabłkowy, który ma mi niby ograniczyć przetłuszczanie się skóry i nawet nie muszę go zmywać – o ile stosowanie octu punktowo może pomóc, o tyle wcieranie nierozcieńczonego w całą twarz jest fatalnym pomysłem: może zaburzać pH i doprowadzić do kokosowy i oliwa z oliwek, które niby mają nawilżać – oleje same w sobie nie nawilżają, a jedynie zatrzymują nawilżenie w skórze. Jeśli w skórze nawilżenia nie ma, to sam olej tego nie płatki owsiane lub migdały jako peeling – tego bym nawet użyła, ale nie tak jak proponuje autorka. Prezentuje je jako substancje złuszczające, a potem każe wsypać je do kąpieli. No takim sposobem to żadnego sensownego peelingu nie oczyszczona, która miałabym nakładać na wypryski lub miejsca wydzielające brzydki zapach np. stopy – znów, jak w przypadku octu, autorka radośnie pomija kwestię pH, które w przypadku sody jest bardzo wysokie. To w praktyce oznacza, że soda zaburza równowagę skóry i niszczy warstwę lipidową, która jest niezbędna, by uniknąć zaburzeń i kilka opcji, które uważam za sensowne- miód jako maseczka, masło shea jako balsam do ciała ( choć tu autorka wspomina o SPF jakby uważała, że masło shea zapewnia jakąś realną ochronę przeciwsłoneczną ), cukier jako peeling ( tu znowu mam zastrzeżenia, bo autorka uważa, że peeling cukrem i kwasem glikolowym to to samo…) oraz aloes jako antyoksydant, substancja nawilżająca i wspomagająca regenerację. Tu, o dziwo, w pełni się na sukces ?Następnie autorka wychodzi z propozycjami przepisów na kosmetyki z wykorzystaniem tych 10 składników, ale nie tylko, bo również wielu innych kuchennych surowców. Przepisów jest dość sporo – od propozycji oczyszczającego błota, przez preparaty do mycia i demakijażu, toniki, peelingi, kremy, olejki, maseczki, produkty do kąpieli, dezodoranty, perfumy, szampony i odżywki do włosów po pastę do zębów czy płyn do płukania ust. Nie są to przepisy skomplikowane – zwykle 3-4 składnikowe, zwykle wymagające po prostu zwykłego wymieszania wszystkich przepis na określenie tych propozycji, jest, moim zdaniem, mocnym nadużyciem. W każdym razie, według mnie, są to przepisy zupełnie pozbawione polotu. Wymieszanie kilku olejów, rozgniecenie jakiś owocków czy zrobienie peelingu z miodu i cukru to są rzeczy, które robiło się dekadę temu i nie potrzebna była do tego szczegółowa instrukcja zagranicznych i, jak łatwo się domyślić – kwestia składników. Skoro nie podobają mi się surowce, które autorka proponuje, to też nie spodobają mi się przepisy stworzone na ich podstawie. I tak też jest. Żel do mycia twarzy czy szampon na bazie mydła, tonik z alkoholem, krem nawilżający z samych maseł i olei, maseczka z solą… To nie są kosmetyki, które bym zastosowała, a nawet jeśli, to nie tak jak sugeruje moja skóra nie będzie szczęśliwa?Moja będzie, ponieważ puszczę w niepamięć to, co przeczytałam u Adiny Grigore. Gdybym faktycznie miała problemy ze skórą i liczyła na to, że ta książka da mi jakieś światełko w tunelu, to bym się srogo zawiodła. Naprawdę nie wiem, komu mogłabym tę lekturę polecić? Uważam, że może ona więcej zaszkodzić niż pomóc, szczególnie osobom, które czują się zagubione w świecie pielęgnacji. Ogólny chaos, wiele nieścisłości, pomijanie milczeniem istotnych kwestii… To nie jest to, czego potrzebuje ktoś, kto chciałby sam pomóc swojej skórze. To nie jest też książka, która dostarczy jakieś wiedzy, inspiracji czy choćby po prostu umili jesienny wieczór. To jest książka męcząca sposobem podania, nijaka treściowo i kulejąca merytorycznie.